Forum OSKKO - wątek

TEMAT: plan wynikowy czy rozkład materiału
strony: [ 1 ]
gosiula15-08-2002 23:56:29   [#01]
 Mam wielka prośbę, zaczyna się nowy rok szk. a ja się chyba pogubiłam. Jakie opracowania powinien sporądzić nauczyciel przedmiotu: czy rozkład nadal obowiązuje, czy nie lepiej zastapić go planem wynikowym, a może trzeba coś zupełnie innego?  Pomóżcie, bo mnie mój organ nadzoru sponiewiera, a odgrażał się, że przyjdzie na badanie jakosci (dokumentacji!!)
violka16-08-2002 00:07:34   [#02]
interesuję się tym problemem od jakiegoś czasu - wiem, że rozkłady materiału to nie to samo co plany wynikowe
pytałam na forum , u metodyków i kogo się da - i nadal nie mam jasności jak wygląda taki plan wynikowy -  jest tu mylenie pojęć
 
ale jestem uparta i nadal szukam odpowiedzi
Asia pisała coś o sposobie budowania przez ośrodek wałbrzyski planów wynikowych w gimnazjum
 
proponuję podjąc ten temat na nowo - Gosiula, podrzuć co tam masz o tych planach wynikowych, mama nadzieję, że Asia też się odezwie
 
pozdrawiam Violka
gosiula16-08-2002 00:48:19   [#03]

 

http://www.wszpwn.com.pl/default.asp?section=KLUB&ID=567

Pod tym adresem jest sporo materiałów (wzory, przykłady) i można też konsultować się z K. Stróżańskim. Oprocz tego polecam ksiązki  p. Niemirki (ale nie pamiętam tytułów: coś o pomiarze dyd.  i ocenianiu).

Z w/w źródła mam wzór (tabelkę) do planu wynikowego - to rozkład + wymagania (z podziałem na podstawowe, dopełaniające itd). Moi nauczyciele częsciowo już pracują nad planami wynikowymi (sa jeszcze kierunkowe - dot. programu i metodyczne - dot. lekcji) - oczywiście nie wszyscy, ale mam zamiar w tym roku nakłonić wszystkich. Chcę przyglądnąć  się sprawdzianom - w/g jakich kryteriów n-le decydują o ocenach. Nie mogą być to procenty! ale własnie wymagania. Stad moja prośba - nie wiem czy mam żądać tych planów, czy o nie prosić n-li ?

Marek Pleśniar16-08-2002 01:25:26   [#04]

generalnie

to dyrektor ustala sposób dokumentowania tego

i ustala sposób nadzorowania

nie dajcie się zwariowac - to tyle co do "powinien"
a plan wynikowy teraz w modzie i faktycznie to dobry sposób

beera16-08-2002 08:14:58   [#05]

Viola?

Pisałam do Ciebie na priv i wysłałam adres...

Kurka?

BeataD16-08-2002 09:11:22   [#06]

Kiedyś dawno temu rozporządzenie men nakładało na nauczycieli obowiązek przygotowywania rozkładu materiału nauczania. Dziś takiego zapisu nie ma.

Nauczyciel więc - teoretycznie może odmówić pisania tego - no bo przepisu nie ma. Pewnie można stosowny zapis (nakładający koniecznośc przygotowywania planów dydaktycznych ) umieścić w obowiazkach nauczyciela i zawrzec w statucie szkoly. Wtedy nie można sie z tego wymigać.

Bardzo dobrze wyjaśnia sposoby konstruowania planów dydaktycznych (zawierających oczekiwany wynik pracy ucznia na lekcji) profesor Niemierko w "Między dydaktyką a oceną szkolną).

Ośrodek wałbrzyski natomiast organizuje warsztaty (obejmujące całe rady pedagogiczne)  przygotowujące do tworzenia planów wynikowych.

Uczestniczyłam w (krótkich wprawdzie )zajęciach prezentujących ich metodę i musze przyznać, że mi sie podobało.

Karolina16-08-2002 10:37:57   [#07]

Mam plany wynikowe i korzystam z nich od trzech lat. Obecnie mają już prawidłowy kształt (dla klas I-III gimnazjum) i powiem szczerze, że bardzo mi ułatwiały pracę.

Ustaliłam sobie je na podstawie wymagań programowych podstawowych i ponadpodstawwych  - wiem, że niektorzy je rozbijają na więcej ale tu już byo dla mnie niepotrzebne - zbyt szczegółowe. Ustalilam obie planowane formy oceny osiągnieć co na w-f jest przydatne - bo przecież nie oceniam ucznia oceną na każdej lekcji.

Nikt nie kazał mi ich pisać (to prawda, że obecnie nie ma obowiązku pisania czegokolwiek, tylko w statucie ew moga znaleźć sie zapisy)

Jeśli nie macie więc nic do roboty (hm.....sama obiecuje sobie, że zrobię podobne cudo do podstawówki już rok mi to nie wychodzi) to polecam aby taki plan sobie napisać

Karolina

beera16-08-2002 10:56:08   [#08]

wiecie co..

nie wiem, czy to tak prosto...

Wałbrzych robi te plany przez jakiś czas. Zasada była taka- rok sobie pracowali na tym, co teraz mają.

W WDNie szkoła, z którą współpracują  założyła zmianę. Cały rok nad tym  nauczyciele pracowali. Powoli poznając zasadę. Dowiadując się po co im to i na co.

Powolutku uswiadamiając sobie wyższość planu wynikowego.

W szkole mojej i Beaty nawet takie pisanie planu dydaktycznego, żeby były tam zoperacjonalizowane cele wymagalo czasu.

Nie da się tu zastosować automatycznego dzialania wymuszonego poleceniem. W ciągu miesiąca ludzie to zrobią ale bez wyczucia, czyli do szuflady..

Owszem, jak się pozna zasadę, uświadomi potrzeby i rozumie układ idzie sprawniej pewnie- ale na to trzeba czasu.

No i jeszcze rzecz zasadnicza- polecający, czyli dyrektor jeżeli ma byc głównym motorem  musi wiedzieć więcej!

Musi mieć w głowie poukładane co, po co i na co.

Jesli sam nie do końca wie...hm...

.......

Dziś napisałam maila do Wałbrzycha z prośbą o pogadanie o tym. Jak tylko otrzymam odpowiedź wrzucę ją tu na forum.

beera16-08-2002 10:58:36   [#09]

Kurka..

..przepraszam, dziwnie zabrzmiał mój post :-)

Oczywiście nie kwestionuję tu umiejętności karoli :-)

Sądzę nawet, że częstokroć działania belfra zorientowane na taki cel są efektywniejsze niż wymuszanie na Rp  automatycznej zmiany myslenia.

Tu trzeba delikatnie :-)

żeby nauczyciele generalnie- jako rada zaczęli utożsamiać się z dyrkiem w myśleniu o planach wynikowych trzeba  czasu i szkoleń.

Karolina16-08-2002 13:46:20   [#10]

U mnie dyrek nie miał nic przeciwko - raczej było obojetne czy będą rozkłady czy plany wynikowe.

Uznałam, że dla mnie lepsze będzie to drugie - nie widziałam też trudu aby to napisać... miałam kontakt z autorką programu, na podstawie którego pisałam plan.

Prosto pisać w ujęciu czynnościowym potem plan metodyczny lekcji na podstawie planu wynikowego - gladko dostawilam też do tego planu ścieżki, ponieważ każdą lekcę z osobna rozisywałam.

 To moje uwagi, mnie sie to wydawało proste - ale ja mam spaczone podejście, przeważnie jak wszyscy gadają, że jest coś ciezkie i trudne ja robie to z przyjemnością..tym systemem przeszłam też awans:-)

Ale zgadzam sie,ze trzeba delikatnie - nauczyciel powinien wiedzieć po co to robi i czy uzna za przydatne.

:-)

gosiula16-08-2002 13:55:51   [#11]

Myslę, że nadmiernie postulujecie  delikatność i wolne tempo zmian. Kochani! -  w żadnych innych firmach (oprócz szkół) nikt się tak nie cacka tak z pracownikami. Rozwijanie umiejętności zawodowych jest dziś warunkiem koniecznym dla zachowania pracy. Moja pierwsza wizyta na tym Forum była spowodowana kryzysem w mojej szkole, związanym z błędami w ocenianiu uczniów. Dostałam od Was sporo wskazówek, adresów. Przez 2 m-ce poczytałam, poszukałam, pogadałam - myslę, że nie muszę kończyć specjalnych kursów, żeby pojąć na czym polega planowanie wynikowe.

Zacznijmy od konkretów czyli od działów, które kończą się sprawdzianami. N-l  musi wiedzieć wczesniej co i ile  uczeń musi umieć, jak to sprawdzić (rzetelenie a nie na "widzi mi się"!) i jak uczciwie ocenić, i co dalej, jesli ocena jest 1, ale także  co dalej jesli ocena jest 6. Nie mam zamiaru czekać latami, aż na tyle wzrośnie poczucie odpowiedzialności u n-li, że sami zaczną się douczać. To nie jest prawda, że jeśli czegoś nie ma w rozporz. MENiS lub w staucie szkoły, to nauczyciela nie obowiązuje. Dyrektor szkoły jest dla n-la "nadzorem pedag. i ma prawo żądać doskonalenia metod pracy. Oczywiście, pytanie: jak to zrobić? Mam już kilku n-li uświadomionych w tym zakresie. Oni bedą "nieść ten kaganek oświaty" w ramach zespołów zadaniowych. Jesienią jedziemy na konferencje na Śląsk - w sprawie oceniania, zaproszę do szkoły fachowca z DODN. Mam zamiar uporać się z tym zagadnieniem do konca semestru. N-le bęą tworzyć, poprawiać, rozwijać itd. swoje plany wynikowe, aż sami będą z nich zadowoleni. Nie dostrzegam w tym żadnych niebezpieczeństw: ani dla uczniów, ani dla n-li, ani dla siebie. I nie grozi to chaosem. A ja? Cóż, w ramach realizacji nadzoru, będę zadawać trudne pytania...

A wracając do tej delikatności... Sami wiecie, że wielu jest n-li, którzy ani po prośbie, ani po groźbie nie utożsamiają się z celami firmy. Nie warto tracić na nich czasu i energii. Myslę, że im więcej się im narzuci obowiązków, tym szybciej się sami zniechęcą i byc może... odejdą. Zostaną ci wartościowi, rozumiejący potrzebę ciągłego doskonalenia się.

gosiula16-08-2002 14:03:30   [#12]

Karolina :-)))))

Karolina, gratuluję Ci świetnej postawy wobec zadań. Jesli dobrze zrozumiałam, to sama ustawiasz sobie cele, metody ich realizacji i nie potrzebujesz pochwał, bodźców, zachęt, gróźb itp. Wystarczy poczucie, że wchodzisz na coraz wyższy poziom zawodowy. Przypuszczam, że mimo poświęconego czasu, pracy nalezysz do tych, którzy lubią swoją pracę i są pracownikami efektywnymi.  :-)))
beera16-08-2002 14:21:26   [#13]

....

chyba się nie zrozumiałyśmy Gosiulko...

Mój postulat dotyczył sensu wydawania poleceń ktorych nauczyciele nie wykonają nie przez lenistwo , czy niechęć, a z prostej niewiedzy.

To tak jakby kazać dzieciakom dodawać pisemnie gdy nie potafią jeszcze wcale.

I od razu uprzedzam tu zarzut o moje traktowanie nauczycieli jak kogoś niemądrego.

Żeby cokolwiek zrobić trzeba dać ludziom dane.

Zupełnie nie uznaję robienia czegoś, gdy się nie wie co i jak.

Tak zafunkcjonowała cała nasza reforma. Wszystko na już. Program wychowawczy na wczoraj, program rozwoju placówki na za pięć minut.

Jaki efekt? Poprawiamy swoje własne błędy. Ja też poprawiam swoje- dlatego je popełniłam tak naprawdę nie wiedziałam co robię.

Z jakiegos powodu praca dobrych specjalistów z radami trwa cały rok. Efekt- dla mnie bomba-  a widziałam tylko wycinek. Ale tam widać pracę zespołową i  zrozumienie problemu.

 

Jeśli zaś rada jest gotowa, jesli dyrektor jest gotowy?

Można to zrobić bardzo szybko. 

Żadnego etapu tych prac jednak nie lekceważyłabym.

A może nawet uznałabym za ważniejszy etap dotyczący dobrych przygotowań.

beera16-08-2002 14:41:30   [#14]

zreszta..

może moje wątpliwości wynikają  z wiedzy na temat tego jak powinno wyglądac optimum.

To, co przedstawił Walbrzych to pewna całość. Operacjonalizacja celów i uczynnościowienie procesu dydaktycznego to mały pikuś, choc niezly punk wyjścia, ale to nic  w porównaniu z tym jak wydaje mi się, że być powinno.

Wałbrzych proponuje stworzenie calości- jedynego dokumentu, ktory jest programem nauczania, planem oraz systemem oceniania.

Byłyśmy z Beatą na jednym szkoleniu i powiem szczerze, że nie czułabym się na siłach aby poprowadzić ludzi  w te stronę.

Więc nie mieszam w głowach nauczycielom  na razie, czekam aż się nauczę :-)

czyli zostanie w tym roku tak jak jest. Operacjonmalizacja celów w planach. Czynościowe i ukierunkowane na efekt pojmowanie treści nauczania

....

a tak na marginesie? Viola? Jestes tam?

Marek Pleśniar16-08-2002 15:35:35   [#15]

zawsze miałem z tym dylemat

nadal mam:-)

czy ludzi brac takimi jakimi są i oczekiwać od nich inicjatywy - czy się dowiedzą sami i wdrożą (przecież są świadomymi nauczycielami, czasem rzeczywiście są - przykład Karoliny)

czy planowo szkolić, według potrzeb firmy:-)

to drugie kaze pojmować kadrę nauczycielską jako masę do pokierowania, w każdym razie nasuwa takie myśli. Ciągle spotykam oczekiwania: "niech powiedzą to my tak zrobimy, zrobimy jak każą"


to pierwsze - ze świadomym nauczycielstwem -  jest w masie mniej skuteczne, mniej więcej jak świadome macierzyństwo i ojcowstwo:-))))

to drugie to normalne podejście w zarządzaniu - wszędzie tak się robi - asia to zilustrowała gdzieś ponizej; o sensowności tego podejścia rzeczywiście dobrze świadczy przebieg wdrażania reformy - mamy dobry rok czy dwa zmarnowane - początkowo nie szkolono na dużą skalę lecz kazano iść na żywioł, wmuszono ludziom obce im idee (najpierw zrób, potem pomyśl:-)

beera16-08-2002 15:53:10   [#16]

Yhm..

rzeczywiście weszlismy tu na szersze wody..

Ale wiecie co?

Gdybym swego czasu nie trafiła na stymulujacego dyrka nie byloby ze mnie polowy tego, co jestem.

Był we mnie jakis pęd- zreszta zawsze jest, ale ona jakoś mnie "wydoroslila"

Fajnie mieć ludzi z wiatrem pod skrzydlami ...ale warto też dać szansę, żeby ten wiatr wywiał ich ponad :-))

beera16-08-2002 15:53:48   [#17]

:-))

" kim jestem" oczywiscie..choć nomen- omen pewnie często także bywam "czymś " ;-))
gosiula16-08-2002 17:30:07   [#18]

Owszem, model wałbrzyski to jest jakiś cel - może na razie dość odległy, ale plan wynikowy nie jest przeciez czymś b. trudnym. Jasne, że nie będę wydawać zarządz. X/Y że każdy musi do dn... Aktualnie opracowuję minimum informacji na ten temat, zgromadziłam literaturę, wydruki z internetu itp. Ale nie mam zamiaru krok po kroku UCZYĆ pracowników jak to zrobić. Prowadzę LO i Gimn. a nie Studium Dla Nauczycieli. Nikt nie jest mistrzem z urodzenia, wszystkiego trzeba się nauczyć - moim zdaniem  najlepiej SAMEMU (tzn. n-l powinien samodzielnie szukać źródeł i pomocy). Tu nie ma mowy o żadnym żywiole, ale o poczuciu odpowiedzialności i własnej inicjatywie.

Marku, podajesz 2 opcje: brać ludzi jakimi sa lub ich przekształcać. Żadna z nich nie jest dla mnie do przyjęcia. Moim obowiązkiem jest wytyczać cele, wskazywać na środki, organizować ludziom pracę -ale systemowo, nie drobiazgowo; oceniać ich i wymagać efektów, ale nie prowadzić za rączkę. Nauczyciel musi być osobą samodzielną, odpowiedzialną, wewnątrzsterowną i aktywną. Szkoła nie jest przytuliskiem dla pracowników biernych, zagubionych i opornych na nowe. Dlatego dyr. musi wymagać założonych efektów - nie zawsze interesując sie tym, czy jakimi drogami n-le do nich dochodzą. Czy Ty sobie wyobrażasz np. księgową (wcale nie główną), która tłumaczy się swojemu szefowi, że nie wysłała jakiegoś pita w okreslonym czasie bo nikt jej nie poinformował, że zmieniły sie przepisy?! Szef zabiłby ją śmiechem... z drugiej strony, szanując ludzka niezalezność i prawa, nie odważyłabym się kimkolwiek kierować "jak masą". Mnie intersuje podnoszenie jakości pracy szkoły, bo od tego zalezy moja i ich przyszłość.

Na koniec, bo się rozgadałam strasznie:

To moje spostrzeżenie: dyrektorami szkół najczęściej zostają nauczciele, którzy wiele lat pracowali z uczniami - pomagając, naprowadzając, podpowiadając, wychowując . To wchodzi w krew... Potem podobnie traktują swoich podwładnych - nie wierząc, że sa zdolni sami sobie poradzić nawet z bardzo trudnymi problemami (a do takich planu wynikowego nie zaliczyłabym).

violka16-08-2002 21:23:01   [#19]

Asiu

jestem, jestem, ale niestety na marginesie - aktualnie tapetujemy przedpokój i jak tylko próbuję do komputera to mąż strasznie warczy

ale wracając do tematu - cele operacyjne to w lubelskiem od dawna już norma,

ja funkcjonuję podobnie jak Karolina i jestem z tych poszukujących, ale chciałabym się upewnić i uporządkować sobie to co wiem

dlatego jesli możecie podeślijcie wzory tabelek - tak dla porównania, żeby zobaczyć czy to jest to o czym myślę

zainteresował mnie Wałbrzych ze względu na całościowe podejście, dobra myśl z tymi warsztatami dla rady pedagogicznej - często łatwiej przekonać radę osobom z zewnątrz i do tego fachowcom z danej dziedziny

zgadzam się z tym, że zanim coś wprowadzę sama powinnam o tym jak najwięcej wiedzieć - i widzę, że jeszcze za wcześnie u nas - najpierw trzeba przejść etap rozmrażania

gosiula brawo!!! podoba mi się to co piszesz, faktycznie my z nauczycielami trochę jak z dziećmi (takie skrzywienie zawodowe)

Karolina pisze "nauczyciel powinien wiedzieć po co to robi i czy jest mu to przydatne" - a co robić jak on nie chce wiedzieć - napewno nie można tu automatycznie zarządzeniem

oczywiście nie zamierzam prowadzić studium dla nauczycieli, ale chcę coś dać na początek, być może niektórzy załapią...

ciekawa dyskusja się tu rozwinęła - widzę, że jest temat na kolejny wątek pt. motywowanie

violka16-08-2002 21:25:15   [#20]

Asia, kurka !!!

nie doszło - nie wiem dlaczego, spróbuj jeszcze raz ten adres

Marek Pleśniar16-08-2002 21:39:53   [#21]

to prawda

i zarazem bolączka, moim zdaniem, szkoły

że zamiast jak szefowie myślimy jak nauczyciele. To powoduje, ze szkoła jest miejscem pracy szczególnym i nie w tym rzecz że są w niej dzieci;-)

Gaba17-08-2002 04:11:47   [#22]

jestem niezmierzalny, nie do wystandaryzowania

1. Nie da się zoperacjonalizować wszystkiego (na szczęście!)
- to tylko teoria (jedna z wielu), która opiera się na konkretnych założeniach - po przeczytaniu tekstu dziecko tylko (!) w ok. 30 % nauczyło się zgodnie z intencją nauczyciela, w ok. 30% nie nauczyło się nic mimo wszystkich zabiegów z przeprowadzonych z normą, w 30% nauczyło się więcej, mimo że nauczyciel nie zrobił niczego więcej;
- procesy myślenia i uczenia nie odpowiadają prostym układom treści - konieczne, dopełniające... A, B, C, D...
- a gdzie poziom E, F, G - bo i takie są
- uśrednia się dzieci
- wyciąga się wnioski z przesłanek będących domniemaniem

2. N. nie jest dobry na wszytsko (na szczęście).
- sprowadza się jego teorię (podkreślam teorię) do roli fetysza.

3. Dohumanizować szkołę (na szczęście).


- Polecam gorąco jednego z ogromnych krytyków  prof. Niemierki prof. Stanisława Dylaka, pod którego wdzięcznymi wpływami pozostaję. Wierze głeboko, że za kilkanaście lat nastapi odwrót, bo jak wróble ćwierkają już krytyka do podejscia Blooma bierze górę, hen za daleką wodą.


Mówiąc poważniej - można inaczej, ale jest jeszcze trudniej, bardzo mało materiałów, prawie nikt w Polsce się na tym nie zna - pisząca te słowa także.

Pisząca te słowa zadaje bardzo poste pytanie -
dlaczego na podstawie tekstu o 3 jeżach, gdzie pada pytanie ile było jeży wniosku się, że skroro dziecko potrafiło wskazać liczbę jeży, to już rozumie tekst.

Dziecko potrafiło przecież wskazać tylko liczbę jeży.

Ot, takie głupoty - czytając plany testów np. widać wyciaganie wniosków i założeń z błędnych (nie do udowdnienia) przesłanek.

Rzetelnie przemyślany rozkład - całościowo opracowany jest tak samo skuteczny (w kilkudziesięciu procentach) jak plan wynikowy (skuteczny w kilkudziesięciu procentach).

Jeden fetyszyzuje treści - drugi czynności.


Ponadto pozostaję niezmiennym krytykiem testyzmu
wg Wragga (tłumaczenie prof. Krzysztofa Kruszewskiego)
testyzm - to zawodowa inteligencja nauczycielska, objawiająca się tym, iż osiaga się wysokie wyniki na testach bez nauczenia czegokolwiek.

Dlatego ucząć w 1998 pierwszych egzaminatorów w moim województwie, standaryzując testy - nie mam uprawnień egzaminatora. Gra nie warta świeczki. Testy nigdy nie sprawdza tego, co się w nich założyło. Bo każdy jest ogromnym indywiuduum.


I za to Ci dobry Panie dziękuję, jestem niezmierzalny, nie do wystandaryzowania.

I nieprawdą jest, że po lekcji, gdzie sobie napisałame - uczeń, wie, umie, rozumie, potrafi - moj uczeń TO wie napewno, inne badania wykazują nierzetelnośc takich założeń.

On mówi/pisze/czyta... a ja wnioskuję... zachodzi efekt samospełniającej się przepowiedni... nakładam to, co chcę.

Gaba
beera17-08-2002 08:40:26   [#23]

:-)

jak wiesz w kwestii zewnetrznego badania kompetecnji dzici zawsze byłam lekko odmiennego zdania. Bo i ta skala postepu, porównywalnośc, punkt odniesienia.

Ale wiesz..im dalej w las tym wiecej drzew.

Im więcej wiem, tym wiecej mam watpliwości.

Niewątpliwie masz rację, co do chęci załatwienia wszystkiego testem, pomiarem. Myslę, ze to tak naprawde jest najprostsze- dlatego tak.

Lubie słuchać wlazły,on bardzo duzy nacisk kładzie na dohumanizowanie szkoły.

Czasem zastanawiam się więc nad własna postawą- z jednej strony zdecydowana chęć odejścia od oceny cyfrowej na rzecz oceny - informacji o stanie, z drugiej jednak pewien napor na testowanie...

Uczę się po prostu ciągle- to chyba to :-)

Mam pytanie w związku z Twoim postem.
Sama piszesz- nauczyciel sprawdza wiedzę ucznia w tym zakresie, w ktorym jej mu  ( swoim zdaniem) przysporzył. Jest tu pewne niebezpieczeństwo- nie sądzisz? Czy nie warto probowac obiektywizować ?

.................

Druga rzecz- to co mnie zachwycilo w pracach rady pedagogicznej, ktorych efekty widziałam, to całościowe spojrzenie na przedmoit. Nie zachwycił mnie tam plan wynikowy, ale postrzeganie nauczania matematyki jako całości, ktorej elementy uzupełniaja sie i ze sobą wiążą.

................

I najważniejsze, co mi przyszło do glowy.

Plan dydaktyczny, plan wynikowy,  to czyje jest?

Nauczyciela :-)

Czy znamy przełożenie na ucznia tegoż?

Dobry plan wynikowy realizowany przez kiepskiego nauczyciela da kiepski efekt. Zły plan wynikowy realizowany przez dobrego, da efekt lepszy.

Co moim zdaniem bardziej niż plan wynikowy jest potrzebne nauczycielowi?

Po pierwsze wiedza.

nauczyciel musi posiadac wiedze na temat włąsnego przedmiotu. Musi znać powiązania pomiędzy treściami. Ich związki przyczynowo - skutkowe. Musi wiedziec co w treściach jest tak ważne, że musi zostać zrealizowane, bo inaczej grozi uniemozliwieniam zrobienia następnego kroku. Co ewentualnie mozna pominąć, bo jest do tego powrót za jakiś czas.

Powinien wiedzieć czego ma uczyć w danym roku, czego w następnym. Powinien wiedziec jak treści tego przedmiotu przenikaja się z  treściami innych.

Po drugie

powinien posiadać taka wiedzę z psychologii rozwojowej, ktora mu umozliwi zdiagnozowanie dziciaka choć w malutkim zakresie- co pozwala mu na przyklad opóźnić przejście od abstrakcji do konkretów i wyczekać miesiąc po to, aby efekty pracy były lepsze.

Po trzecie

Powinien mieć umiejętność krytycznego spojrzenia na to co robi

 

..............

 

Kazdy ma jednak jakieś priorytety w szkole i każdy inne potrzeby.

Moj post wynika z moich potrzeb- lub lepiej potrzeb szkoły.

Wczoraj miałam dzień na myślenie.

Nic, zaden podręcznik, plan, zeszyt ćwiczeń, program nie może byc punktem wyjścia.

Punktem wyjścia musi byc belfer.

a punktem dojścia uczeń :-)

( lub odwrotnie)

............

i dziękuję Wam bardzo- ta dyskusja mi się przydała

Gaba17-08-2002 08:51:16   [#24]

poczekaj!

Asiu, nigdy wiedza, którą zdobył uczeń, nie jest przysporzona przez nauczyciela w 100%,  jeżeli nauczyciel jest dość sprawny (czyli bardzo dobry) ok. 30% (badania Shoena).

testyzm jest tylko skrajnym wymiarem wariactw, przez które musimy przejść.


tu chodzi przede wszytskim o badanie wiedzy i umiejętności wg jednej z teorii, która nie jest udowdniona.

za chwilę wkleję pewien artykuł

- dohumanizować, to takze zmienić o 500% myślenie - czyli nie improwizować...
beera17-08-2002 08:54:47   [#25]

Yhm!!!

Wklejaj!

Właśnie zaczęłam pisac na priv, że go chcę :-)))

........

Jasne z tym nauczycielem..ale wiesz...czasem to z tych 30% robi sie 3 ...

Karolina17-08-2002 09:58:06   [#26]

Wklejaj:-)

Ciekawe co piszecie

Marek Pleśniar17-08-2002 11:52:36   [#27]

wklej Gaba

może to dobrze zrobi technokracie

zazwyczaj jestem za ścisłym ujęciem wszystkiego w karby zewnetrznych egzaminów, testów i za dopilnowaniem czy my właściwie uczymy czy nie:-)

Przeszedłem do tego długą drogę, a tu proszę - trzeba wracać:-))))
A raczej słyszę ze wypadałoby.

chyba, zwłaszcza skoro to tylko 30%, ja jestem za dopilnowaniem ile z tych 30% wykonamy.

Jakoś mi chodzi tez po głowie, że da się to pogodzić z humanistyczną wizją szkoły. Nie potrzebne mi rankingi, test jako recepta na wszystko, wiem że można inaczej, ale czmu nie robić tego jednocześnie?
Mam obawy, że to tak od skrajności w skrajność idzie - tak już w oświacie mamy.

Mam tu Gaba do Ciebie pytania, nieco po linii tej dyskusji - ale to mailem

Lodzia17-08-2002 11:56:52   [#28]

"bądź gotowa do drogi..."

Od wielu lat sporządzam dla dyrekcji rozkład materiału, z przedmiotu, którego uczę, ponieważ tylko tyle ode mnie żąda szanowna dyrekcja.Mam również plan wynikowy oraz przedmiotowy system oceniania, z którym zapoznaję uczniów oraz rodziców.Dyrekcję nie interesuje mój plan wynikowy. Są w nim jasno określone wymagania na poszczególne oceny. Ułatwia to mi pracę bezstresową.
Marek Pleśniar17-08-2002 12:02:18   [#29]

hm

uczniom też? ;-)
Gaba17-08-2002 13:28:45   [#30]

Przepraszam za opóźnienie, ale trchę się dzieje

To jeden z moich najulubieńszych kawałków, przytaczam go nie tylko dla obecnych tu polonistów:

Gdy podejmuje się dyskusję o roli polonisty w trakcie pracy nad tekstem, także literackim warto wziąć pod uwagę stanowisko Vygostkiego związane z uczeniem się, tzw. strefę najbliższego rozwoju dziecka, rzucające wyzwanie  wszechogarniającej nauczycielskiej mądrości na jedynie słusznej drodze strukturalnego rozbioru tekstu, którą hołdują niektórzy poloniści. Polonista w trakcie pracy z tekstem winien stwarzać możliwości uczenia się przez dziecko na jego poziomie rozwoju. Należy rozważyć, co jest ważniejsze dzieło literackie czy rozwój ucznia, przyszłego odpowiedzialnego czytelnika. Czy i w jakim stopniu dzieło literackie musi przesłaniać aktualne możliwości ucznia? Czy i w jakim stopniu da się być wiernym tradycyjnym polonistycznym powinnościom?
Wspomniany badacz rozpatrywał dwa poziomy rozwojowe:
Pierwszy – tzw. rozwój aktualny czyli poziom funkcji umysłowych, wyznaczony przez samodzielne rozwiązywanie problemów, najprościej mówiąc to, co dziecko już potrafi rozwiązać samodzielnie w danym momencie czasowym.
Drugi – tzw. rozwój potencjalny – to, co dziecko mogłoby osiągnąć, otrzymując pomoc nauczyciela w trakcie wykonywania zadania lub przy współpracy z więcej umiejącymi rówieśnikami.
Zachodzi istotna różnica pomiędzy tymi dwiema formami rozwoju dziecka: Pierwsza  jawi się jako strefa najbliższego rozwoju, wskazując funkcje, które jeszcze nie dojrzały, lecz są w trakcie dojrzewania. I ta właśnie strefa jest krytycznym obszarem uczenia się i nauczania wg Vygotskiego. To uczenie tworzy sferę najbliższego rozwoju, gdyż w niej powstają różnorodne wewnętrzne procesy rozwoju, ujawniające się tylko wówczas, gdy dziecko znajduje się we wzajemnych oddziaływaniach z innymi ludźmi z najbliższego (np. szkolnego) otoczenia i podejmuje współpracę z dorosłym. W momencie internalizacji procesy te stają się częścią samodzielnego rozwoju ucznia. Vygotski  zwraca uwagę na fakt, iż zwyczajowo nauczanie ukierunkowane jest na poziom rozwoju, który już został osiągnięty  – takie nauczanie jest nieskuteczne, twierdzi ponadto, że jednym naprawdę skutecznym (dobrym) nauczaniem jest nauczanie wyprzedzające rozwój.

To stanowisko przynosi poloniście parę implikacji:
- Nauczanie języka polskiego powinno być skierowane na poziom rozwoju ucznia tuż przed jego obecnym stadium (!!! – podkreślenie moje)
- polonista i inni uczący odpowiadają za obserwowanie nauki ucznia w celu określenia obecnego i potencjalnego rozwoju, aby rozpoznać sferę  najbliższego rozwoju we wszystkich obszarach nauki.
- Polonista musi podjąć trud stworzenia środowiska uczenia się, dostarczając pozytywnych przykładów do skutecznego uczenia się: uczeń musi obserwować różnych użytkowników języka w trakcie mówienia i czytania, których poziom opanowania języka należy do poziomu rozwoju potencjalnego danego ucznia.
- Polonista powinien organizować takie środowisko nauczania, które pozwala uczniowi na podejmowanie zdań ze wsparciem polonisty i innych uczących.

Różne strategie i techniki służące  poloniście rozpoznawaniu poziomów oddziaływania tekstów obecnych na języku polskim (zwłaszcza tekstów opartych na akcji) uświadamiają z jednej strony uczniom - czytelnikom te poziomy, z drugiej organizują pracę nad tekstem w taki sposób, aby w klasie o zróżnicowanych zdolnościach mogły zaistnieć różne poziomy rozumienia (!!!) i docenienia tekstu:
A - podejście narracyjne – dążenie uczniów i nauczyciela do budowania świadomości akcji, ze szczególnym uwzględnieniem kolejności i możliwości podążania za rozwojem wątków na poziomie akcji
B podejście symboliczne – budzenie świadomości, że akcja i okoliczności towarzyszące narracji służą znaczeniom uniwersalnym, świadomość przenośni (parabol, przypowieści) i zmyślenia w narracji oraz w opisie
C podejście symboliczno-lingwistyczne to uświadamianie znaczenia warsztatu literackiego, np. znaczenie struktury dzieła, doboru środków artystycznych i słownictwa, wykorzystanie konwencji, rozwój krytycznego rozumienia związków pomiędzy formą a treścią.

Metoda to za mało, [w:], Poradnik dla nauczyciela..., Znak, Kraków 2000
AgataK22-09-2003 22:15:47   [#31]

Gdyby ktoś jeszcze był zainteresowany sprawą planów wynikowych i nie tylko polecam stronę: http://netsprint.pl tam należy wpisać poszukiwane słowa i ...... otwiera się mnóstwo miejsc, w których można znaleźć potrzebne informacje

:-)))))

pozdrawiam

Konto zapomniane01-04-2005 12:31:27   [#32]

Wymagania edukacyjne - plan wynikowy.

Rodzaj dokumentacji nauczycielskiej związanej z prowadzeniem zajęć edukacyjnych wynika z jednej strony z propozycji metodycznych, a z drugiej jest normowany przez przepisy prawa.

Opracowania metodyczne używają różnorodnej terminologii, często precyzyjnie uściślając dane określenia na potrzeby publikacji.

W rzeczywistości oświatowej i to na każdym poziomie (od szkoły do centralnych urzędów i instytucji) wskazane jest przyjęcie jednolitego nazewnictwa i związanego z nim zdefiniowania pojęć. W naszym kraju podstawą takiego ujednolicenia są odpowiednie ustawy oraz rozporządzenia MENiS.

Przyjętego w tych aktach prawnych języka powinno się również używać w codziennym życiu szkolnym, a koniecznie w dokumentacji wewnątrzszkolnej.

W ramach oceniania wewnątrzszkolnego odpowiednie rozporządzenie MENiS stawia każdemu nauczycielowi wymóg opracowania oraz przedstawienia uczniom i ich rodzicom: wymagań edukacyjnych, sprawdzania tych osiągnięć oraz warunków uzyskania wyższej niż przewidywana rocznej oceny klasyfikacyjnej z prowadzonych zajęć.

Statut szkoły powinien ustalać ogólnoszkolne zasady w tym względzie, obowiązujące każdego nauczyciela prowadzącego zajęcia edukacyjne.

Natomiast nauczyciel powinien opracować (lub adoptować gotowe propozycje występujące w literaturze) dla danych zajęć (specyfika przedmiotu!), konkretnego zespołu klasowego (młodzież młodzieży nierówna!), na dany rok szkolny (konieczność podziału etapu edukacyjnego na części).

Jest pewien problem, kto ma być adresatem tych opracowań.
Jeżeli dokumenty te są adresowane do ucznia i rodzica ucznia, to wskazane jest opracowanie ich tak, aby były zrozumiałe i czytelne dla przeciętnego rodzica oraz ucznia. Dlatego nie powinny stanowić obszernych metodycznych opracowań, bardzo dobrych dla fachowca, jakim jest nauczyciel. Problem ten pozostawiam otwarty, jednak sam optuję za zrozumiałością i czytelnością dokumentacji dla przeciętnego odbiorcy. Sprawdza się to w mojej praktyce zawodowej.

Wymagania edukacyjne (związane bezpośrednio z ocenianiem klasyfikacyjnym danych zajęć) powinny zawierać:
1) wskazania dotyczące wiadomości i umiejętności merytorycznych związanych bezpośrednio z rodzajem zajęć oraz
2) sprawy związane z postawą ucznia na zajęciach - aktywność, wkład pracy, odrabianie zadań domowych, przynoszenie wymaganych pomocy (np. strój na wf.).

Dobrze, gdy statut szkoły ustali formę (budowę, układ) takiego dokumentu, obowiązującą każdego nauczyciela w szkole. Może to być na przykład forma tzw. "planu wynikowego".

 

Proponuję w jednym dokumencie połączyć wymagania edukacyjne, sposób sprawdzania tych osiągnięć oraz warunków uzyskania wyższej niż przewidywana rocznej oceny klasyfikacyjnej z prowadzonych zajęć. Zapisy te wzajemnie uzupełniają się i mogą przyjąć specyficzną dla danych zajęć postać.
Inny ciężar wymagań jest np. na języku polskim i matematyce poddanym dodatkowo zewnętrznym egzaminom, a inny na zajęciach sprawnościowych i artystycznych. Również zasady oceniania bieżącego oraz formy poprawy przewidywanej oceny rocznej różnią się w zależności od charakteru zajęć.

 

Sam tradycyjny rozkład materiału jest rzeczą wtórną, wynikającą z przyjętego programu. Jako nauczyciel uważam, że taki dokument jest również pomocny w pracy dydaktycznej. Unikam jednak rozbudowywania takiego dokumentu, gdyż niezbędne szczegółowe informacje zawiera przyjęty do realizacji program.

Klemens Stróżyński01-04-2005 15:19:45   [#33]

kogo by tu adoptować?

W #32 czytam:

"Natomiast nauczyciel powinien opracować (lub adoptować gotowe propozycje występujące w literaturze) dla danych zajęć (specyfika przedmiotu!), konkretnego zespołu klasowego (młodzież młodzieży nierówna!), na dany rok szkolny (konieczność podziału etapu edukacyjnego na części)."

Adoptować to można dziecko (przysposobić, czyli uznać za syna lub córkę). Nic na to nie poradzę. Propozycji nie da się adoptować, chyba że ktoś tak dyplomatycznie nazywa coś określane mianem plagiatu.

Nie chce mi się wstawiać drugi raz tego komentarza do drugiego wątku z tym samym tekstem - to pewnie jakiś nowy obyczaj? I trudno mi się będzie do niego zaadaptować.

beera09-04-2005 17:44:16   [#34]

i ja mam uwagi

Mianowicie:

Wymagania edukacyjne (związane bezpośrednio z ocenianiem klasyfikacyjnym danych zajęć) powinny zawierać:
1) wskazania dotyczące wiadomości i umiejętności merytorycznych związanych bezpośrednio z rodzajem zajęć oraz
2) sprawy związane z postawą ucznia na zajęciach - aktywność, wkład pracy, odrabianie zadań domowych, przynoszenie wymaganych pomocy (np. strój na wf.).

Moim zdaniem popełniłeś bardzo znaczący błąd merytoryczny w swoim opisie "wymagań edukacyjnych" z przedmiotu.

Wymagania edukacyjne łączą się bardzo ściśle z podstawą programową i budowanym na jej bazie programem. Są one bardzo ścisle związane z poziomem wiedzy i umiejętności ucznia.

Nie mozna włączać w nie wymagań związanych z postawą ucznia wobec przedmiotu. Nie może bowiem w żaden sposób w wymaganiach edukacyjnych miescić się np. wkład pracy ucznia.(jedyny i ostatni z serii banalnych, bo oczywistych przykladów: uczeń zdolny, a więc umiejący wszystko bez widocznego wkladu, dostanie gorszą ocenę od ucznia, ktory umie dużo mniej, ale za to " z wkladem"?)
Przynoszenie  wymaganych pomocy może miec znaczenie TYLKO podczas w-fu i nie jako wymaganie edukacyjne, a jako sprzęt umozliwiajacy rozpoznanie, czy wymagania edukacyjne są przez ucznia spełnione i na jakim poziomie.

Rozumiem, ze oceniamy w ten, czy inny sposob postawę ucznia, ale robić z tej postawy część składową wymagań edukacyjnych uznaję za bardzo istotny błąd.

Poziom kompetencji ucznia= poziom spełnienia wymagań edukacyjnych okreslonych przez nauczyciela. 
Jesli w wymagania edukacyjne włączysz inne czynniki nie zdobędziesz wiedzy na temat poziomu kompetencji ucznia, a w każdym razie nie będzie to wiedza rzetelna.

Rozumiem właczanie oceniania postawy podczas zajęć, wiem, ze bywaja rózne konieczności, ale robienie z tego zasady jest dla mnie błędem znaczącym, ktory zaciemia prawdziwy obraz poziomu wiedzy i umiejętności ucznia.

Konto zapomniane11-04-2005 12:29:34   [#35]

Zakres (zawartość) wymagań edukacyjnych

Dziękuję za zwrócenie cennej uwagi i zaprezentowanie odmiennego stanowiska.

 

Rozporządzenie o ocenianiu [D.U. 199 z 2004 r., poz. 2046] nie definiuje wprost pojęcia „wymagań edukacyjnych”, odnosi je natomiast do podstawy programowej [D.U. 51 z 2002 r., poz. 458].

                       

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ I SPORTU

z dnia 7 września 2004r. [D.U. 199, poz. 2046]

w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów
i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych

§ 2.

2.       Ocenianie osiągnięć edukacyjnych ucznia polega na rozpoznawaniu przez nauczycieli poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do wymagań edukacyjnych wynikających z podstawy programowej, określonej w odrębnych przepisach, i realizowanych w szkole programów nauczania, uwzględniających tę podstawę

§ 3

2.       Ocenianie wewnątrzszkolne ma na celu:

3)       motywowanie ucznia do dalszych postępów w nauce i zachowaniu;

 

3.       Ocenianie wewnątrzszkolne obejmuje:

3)       formułowanie przez nauczycieli wymagań edukacyjnych niezbędnych do uzyskania poszczególnych śródrocznych i rocznych (semestralnych) ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych;

§ 4.

1.       Nauczyciele na początku każdego roku szkolnego informują uczniów oraz ich rodziców (prawnych opiekunów) o:

1)        wymaganiach edukacyjnych niezbędnych do uzyskania poszczególnych śródrocznych i rocznych (semestralnych) ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych, wynikających z realizowanego przez siebie programu nauczania;

§ 7.

Przy ustalaniu oceny z wychowania fizycznego, techniki, plastyki i muzyki należy w szczególności brać pod uwagę wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązywanie się z obowiązków wynikających ze specyfiki tych zajęć.

§ 10.

6.       Klasyfikacja roczna, począwszy od klasy IV szkoły podstawowej, polega na podsumowaniu osiągnięć edukacyjnych ucznia z zajęć edukacyjnych, określonych w szkolnym planie nauczania, i zachowania ucznia w danym roku szkolnym oraz ustaleniu rocznych ocen klasyfikacyjnych z zajęć edukacyjnych i rocznej oceny klasyfikacyjnej zachowania, według skali, o której mowa w § 12 ust. 2 i § 13 ust. 3, z zastrzeżeniem ust. 7 i 8.

 

Z powyższych wypisów wynika, że opracowując wymagania edukacyjne nauczyciel powinienem uwzględnić zapisy podstawy programowej oraz sformułować informację dla ucznia i jego rodzica, jakie są warunki uzyskania poszczególnych ocen klasyfikacyjnych.

 

Podstawa programowa wymienia zadania szkoły w zakresie nauczania, kształcenia umiejętności oraz wychowania.

 

Dla poszczególnych zajęć edukacyjnych (przedmiotów) podstawa określa cele edukacyjne, zadania szkoły treści nauczania oraz osiągnięcia. Zapisy te są podstawą projektowania wymagań edukacyjnych.

 

Podstawa programowa zobowiązuje ponadto szkołę i każdego nauczyciela do kształcenia u uczniów umiejętności wykorzystywania zdobywanej wiedzy, w celu lepszego przygotowania ich do pracy w warunkach współczesnego świata, stworzenia uczniom warunków nabywania umiejętności.

 

Wśród kształconych umiejętności podstawa wymienia m.in.:

-          planowanie, organizowanie własnej nauki, przyjmowania za nią coraz większej odpowiedzialności,

-          efektywne współdziałanie w zespole i pracę w grupie, budowanie więzi międzyludzkich, podejmowanie grupowych decyzji,  skuteczne działania na gruncie zachowania obowiązujących norm,

-          tworzenie potrzebnych doświadczeń i nawyków,

-          rozwijanie obowiązkowości, podejmowanie odpowiedzialności.

 

Nauczyciel planując pracę w ramach konkretnych zajęć musi zaplanować, co będzie wymagał i oceniał w zakresie wynikającym z zapisów dotyczących danego przedmiotu (zajęć edukacyjnych), oraz również w zakresie wynikającym z kształconych umiejętności.

 

Proporcje między tymi zakresami wynikają ze specyfiki danych zajęć, co dodatkowo podkreśla zapis rozporządzenia o ocenianiu: „przy ustalaniu oceny z wychowania fizycznego, techniki, plastyki i muzyki należy w szczególności brać pod uwagę wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązywanie się z obowiązków wynikających ze specyfiki tych zajęć”.

 

Ocenę ustalamy na podstawie sformułowanych wymagań edukacyjnych. Jeżeli wymagania te uwzględnią również sprawy dotyczące postaw ucznia (np. odrabianie zadań domowych), wpłyną na motywowanie ucznia do dalszych postępów w nauce.

 

Przy formułowaniu wymagań edukacyjnych, powinniśmy mieć na uwadze zarówno dydaktyczny jak i wychowawczy wymiar oceny szkolnej. Takie podejście nie jest sprzeczne z jednoczesnym rzetelnym  zdiagnozowaniem poziomu wiedzy i umiejętności ucznia.

 

beera11-04-2005 13:04:27   [#36]

:-)))

Rozporządzenie, ktore wkleiłeś bardzo wyraźnie rozróznia ocenianie z zajęć edukacyjnych i ocenianie zachowania-

        § 2. 1. Ocenianiu podlegają:
1) osiągnięcia edukacyjne ucznia;
2) zachowanie ucznia.

mamy tu rozróżnienie

3. Ocenianie wewnątrzszkolne obejmuje:
               1) formułowanie przez nauczycieli wymagań edukacyjnych niezbędnych do uzyskania poszczególnych śródrocznych i rocznych (semestralnych) ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych;
          2) ustalanie kryteriów oceniania zachowania;

§ 13. 1. Śródroczna i roczna ocena klasyfikacyjna zachowania uwzględnia w szczególności:
             1)  wywiązywanie się z obowiązków ucznia;

a tu wyżej najbardziej mnie interesujący fragment- moim zdaniem wszystkie wskaźniki, ktore wymieniłeś jako komponenty oceny zajęć edukacyjnych mieszczą się w opiasnym w par 13 wskaxniku oceniania zachowania

Z powyższych wypisów wynika, że opracowując wymagania edukacyjne nauczyciel powinienem uwzględnić zapisy podstawy programowej oraz sformułować informację dla ucznia i jego rodzica, jakie są warunki uzyskania poszczególnych ocen klasyfikacyjnych.
tak

 Podstawa programowa wymienia zadania szkoły w zakresie nauczania, kształcenia umiejętności oraz wychowania.

tak

 

Dla poszczególnych zajęć edukacyjnych (przedmiotów) podstawa określa cele edukacyjne, zadania szkoły treści nauczania oraz osiągnięcia. Zapisy te są podstawą projektowania wymagań edukacyjnych.

tak

 

Podstawa programowa zobowiązuje ponadto szkołę i każdego nauczyciela do kształcenia u uczniów umiejętności wykorzystywania zdobywanej wiedzy, w celu lepszego przygotowania ich do pracy w warunkach współczesnego świata, stworzenia uczniom warunków nabywania umiejętności.

tak

 

 Nauczyciel planując pracę w ramach konkretnych zajęć musi zaplanować, co będzie wymagał i oceniał w zakresie wynikającym z zapisów dotyczących danego przedmiotu (zajęć edukacyjnych) oraz również w zakresie wynikającym z kształconych umiejętności.

tak( przy czym przypominam, ze kształcone umiejętności, to kompetencje przedmiotowe, niekoniecznie te związane z wychowaniem)

 

Proporcje między tymi zakresami wynikają ze specyfiki danych zajęć, co dodatkowo podkreśla zapis rozporządzenia o ocenianiu: „przy ustalaniu oceny z wychowania fizycznego, techniki, plastyki i muzyki należy w szczególności brać pod uwagę wysiłek wkładany przez ucznia w wywiązywanie się z obowiązków wynikających ze specyfiki tych zajęć”.
tak

to jasne- zresztą wyraźnie  tu własnie widać, ze wysiłek i wkład pracy mam być częścią składową oceny z OKREŚLONYCH zajęc edukacyjnych

 

Ocenę ustalamy na podstawie sformułowanych wymagań edukacyjnych.
tak
Jeżeli wymagania te uwzględnią również sprawy dotyczące postaw ucznia (np. odrabianie zadań domowych), wpływają na motywowanie ucznia do dalszych postępów w nauce, dyscyplinują.
Te wymagania mogą dotyczyć oceny zachowania- moim zdaniem ( wspieram się tu na swoim własnym głębokim przekonaniu,ze tak jest słusznie i na par 13 Rozporządzenia)
Nie ma możliwości, by rzetelnie ocenić kompetencje ucznia włączając w ocenianie "z przedmiotu" oceny zachowania.
Ujawniają sie te problemy zwłaszcza podczas czystej weryfikacji umiejętności i wiedzy ucznia- choćby podczas zewnętrznych sprawdzinow, gdzie wypreparowuje się wiedzę dziecka- nagle klasyfikowanie zewnętrze odbiega od wyników zewnetrznych egzaminów, własnie z powodu włączenia w ocenianie zajęć edukacyjnych wskaźników czysto wychowawczych

 

Przy formułowaniu wymagań edukacyjnych, powinniśmy mieć na uwadze zarówno dydaktyczny jak i wychowawczy wymiar oceny szkolnej. Takie podejście nie jest sprzeczne z jednoczesnym rzetelnym  zdiagnozowaniem poziomu wiedzy i umiejętności ucznia.
Dla mnie jest
z wyżej opisanych powodów
 
 
Jak widzę zgadzamy się, mniej- wiecej, co do faktów, inaczej tylko na podstawie tych faktów wnioskujemy.
 
Spory o włączanie oceny zachowania w ocenie z przedmiotu na naszym forum toczą się od lat. Jestem w mniejszości- większośc z nauczycieli chce włączenia tejże oceny zachowania i uczynienie z niej swoistego " straszaka".
Ja jestem po stronie profesora Bliklego i jego doktryny jakości, choć tak daleko w poglądach jak on nie sięgam.
 
Po prostu uważam,ze dobrze skonstuowana kryterialność oceniania powinna królować w naszych szkołach.
Włączenie oceniania postawy podczas procesu edukacji przedmiotowej zaciemnia obraz ucznia- zarówno jako posiadacza okreslonej porcji wiedzy, jak i ucznia- "elementu społeczności".

Powinno się informację na temat tego "co umiesz" i "jaki jesteś" traktować rozdzielnie.

I powtórzę sama za sobą:
Rozumiem właczanie oceniania postawy podczas zajęć, wiem, ze bywaja rózne konieczności, ale robienie z tego zasady, powoduje, ze  zaciemnia prawdziwy obraz poziomu wiedzy i umiejętności ucznia.
 
( i podtrzymuję propozycję z maila;-)

UWAGA!
Nie jesteś zalogowany!
Zanim napiszesz odpowiedź w tym wątku, zaloguj się!
Dopiero wtedy będziesz mógł/mogła wysłać wprowadzony komentarz na forum.
Jeśli nie masz jeszcze założonego konta na forum, załóż je.
Logowanie i/lub zakładanie konta.

strony: [ 1 ]