U nas jak się wszy w przedszkolu pojawią, informuje się rodziców przez wywieszkę na drzwiach (odpowiednia standardowa formułka dotycząca chorób zakaźnych i pozostałych zaraźliwych przypadłości i w specjalnym okienku jej nazwa), dziecko musi naturalnie do lekarza, a wrócić do przedszkola może dopiero jak lekarz poświadczy, że dziecko zdrowe. Rodzicom nigdy nie mówi się, które dziecko jest chore (obojętnie jaka by to nie była choroba), nawet jeśli pytają. Myślę, że w szkole powinno być podobnie, łącznie z informacją, (żeby uczniowie byli czujni i obserwowali swój stan zdrowia, skóry czy włosów /niewielka, ale jednak w niektórych przypadkach - możliwość profilaktyki/). Jak będą u dziecka nawroty, to niestety znowu do domciu i tak w kółko, aż rodzice się za przypadek poważnie zabiorą. Jak można poczytać w poradnikach medycznych, zjawisko wszawicy nie jest aż takie rzadkie i dotyczy przeważnie dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Jak wiadomo i dziecko z normalnego środowiska, wypielęgnowane i z czystą głową może dostać/ zarazić się wszami. Wtedy reakcje chyba nie były by aż takie gorące, jak na wątku z linku podanego powyżej. Wszy to wszy i nie trzeba się ich wstydzić, tylko się za nie zabrać. Bardzo podobała mi się postawa rodziców i wychowawców w przedszkolu mojego syna, jak któreś z dzieci dostało wszy - byli bardzo neutralni w sprawie, niczego nie komentowali - podjęli odpowiednie kroki i nikt tematu nie rozwijał. Mną temat bardziej wzruszył, bo bałam się, że i moje dziecko przyniesie mi do domu owo tabu - ale nauczyłam się od wyżej wspomnianych: poczytałam poradnik, skróciłam małemu włosy i w spokoju czekałam co się wydarzy i ... nic się nie wydarzyło. Powodzenia i śmierć wszom ! |