Powrót

Opowieść AnJi (Andrzej Jasiński)

Mija tydzień od wyjazdu do Sierakowa – najlepszy czas, by wspomnienia na wirtualny papier przelać.

Dlaczego najlepszy? Bo posty zlotowiczów zawarte w różnych posierakowskich wątkach pozwoliły przypomnieć choćby zarysy zdarzeń, w których uczestniczyłem, a których nie pamiętałem, zaś to co pamiętałem nie zostało jeszcze wymazane z pamięci przez zarysy zdarzeń, których uczestnikiem mogę być lada chwila.

Jako, że od poniedziałku żyję awansem zawodowym (broń Boże – nie swoim) i czytam plany oraz sprawozdania – forma tych wynurzeń sama się narzuca. A ponieważ kilka lat temu u nas pisało się plany sferyczne, to i w manierze sferycznej mą relację ujmę.

 

1.Sfera osobista.

Reprezentowało ją moje osobiste dziecko.

Wskazówki do dalszej pracy: kontynuowanie działań zmierzających do zmiany osobistego dziecka w osobiste dzieci – wysoce  niewskazane.

 2. Sfera organizacyjna.

Potwierdziło się, że mam talent do organizacji działań dezorganizujących. Podobne objawy zauważyli u siebie Piotrek i Jerzyk. Co ciekawe – talenty te ujawniają się jedynie wtedy, gdy znajdujemy się od siebie w odległości  nie większej niż 100 m. Potrafimy też, działając osobistym przykładem, zachęcić do działań destrukcyjnych ludzi na codzień akuratnych i nie przejawiających skłonności do wędrówek po ruchliwych ulicach i nasłonecznionych bezdrożach w poszukiwaniu czegoś, co wprawdzie dawała  i Stokrotka, ale  co było także za najbliższym rogiem.

 Wskazówki do dalszej pracy: przyszłość maluje się mocno mgliście, zależna jest od Asi, od której zupełnie zasłużenie dostaliśmy żółtą kartkę. Pociesza nas jedynie świadomość, że zgodnie z KP kary regulaminowe po roku ulegają zatarciu, a kartki z różnych rozgrywek (zloty, konferencje, zjazdy) nie sumują się.

 3.Sfera opiekuńcza.

Plany w tej sferze uległy zmianie, ponieważ naturalnie predysponowane do objęcia opieką dziecko płci męskiej opieki nie potrzebowało. Pragnąc jednak zrealizować zaplanowane przedsięwzięcia podjąłem następujące zadania:

-pomogłem człowiekowi wynosić stołki i krzesła z budynku do ogródka,

-innego człowiek osłaniałem przed niszczącym działaniem promieni słonecznych wachlując tegoż przez całą drogę między Stokrotka a miejscem zakwaterowania ułamaną z drzewa (nie objętego ochroną!) gałęzią,

-opiekowałem się dokumentami osobistymi i zasobem waluty niepolskiej kolejnej osoby nosząc je we własnej kieszeni przez dni kilka,

-nie uszkodziłem nikogo bronią udostępniona mi w użytkowanie przez wysoce nieodpowiedzialnych młodych ludzi z Bractwa Rycerskiego (zwanych też Wikingami),

- nie uciekłem, korzystając z mroku, z plaży i dzielnie , mistrzowsko udając absolutnie świadomego tego co robię, taszczyłem pozostałe z ogniska wiktuały, bawiąc jednocześnie  zajmująca rozmową, tych którzy mieli szczęście mi towarzyszyć.

 Wskazówki do dalszej pracy: podejmować się działań opiekuńczych, do których jestem chyba predystynowany, zwłaszcza jeśli ich celem jest wcześniejsze uruchomienie ogródka z dalszymi tego konsekwencjami.

 4.Sfera dydaktyczna.

Nie mając kwalifikacji do nauczania dorosłych nie mogłem się w tej sferze realizować. Jednocześnie, powodowany empatią, nie chciałem narzucać obecnym tam nieletnim (którzy nawet jeśli przywieźli ze sobą z Krakowa książki do matematyki, to tylko na polecenie rodziców) sposobu spędzania czasu polegającego na słuchaniu moich wykładów na temat przewag gospodarki wypaleniskowej nad zbieractwem i wpływem tejże na powstanie państwowości polskiej(ze względu na Wielkopolskę na taką tematykę byłem przygotowany). Nie chciałem też i dlatego, że w/w nieletni diabli wiedzą gdzie byli, a kontakt z nimi częstokroć ograniczał się do wysłuchiwania przez telefon żądań, których spełnienie, w istniejących warunkach czasoprzestrzennych i przy określonym potencjale ludzkim, było niemożliwe.

 

Wskazówki do dalszej pracy: nabyć formalne kwalifikacje edukatora, starać się mówić wyraźnie.

 

5.Inne osiągnięcia, nie ujęte w planach przedzlotowych:

- kilkakrotne wykonanie skrętu w lewo w Poznaniu, co jest postępem w stosunku do roku poprzedniego, kiedy wprawdzie w Warszawie, ale tylko jeden skręt wykonałem,

- mimo braku jakiegokolwiek oznakowania wyjechałem z Płocka kierując się wyłącznie na Słońce.